9 sierpnia 2007

Krecia opowieść - 2.1

Minął tydzień, albo i więcej, gdy krecik opuścił szpital. Wyszedł wyleczony, jak twierdzili lekarze, ale sam krecik miał w tym temacie inne zdanie. Wydawało mu się, że niewiele więcej pamięta, albo pamięta dokładnie to samo co przed wizytą w szpitalu. Tłumaczył to lekarzom raz za razem, ale małemu krecikowi trudno było znaleźć zrozumienie w tak wielkim budynku, główne z powodu, że wszystko było tam trudne do znalezienia, zaś najmniejszą ochotą do bycia znalezionym wykazywali się lekarze, których na dodatek było bardzo mało, wszystkiego było bardzo mało, prawdę pisząc szpital był prawie pusty, a dokładniej rzecz ujmując pusta była jego szpitalna część, bo w drugiej części szpitala, gdzie zajmowano się jego zarządzaniem, sprawa przedstawiała się inaczej. Krecik tego nie widział na własne oczy, bo pacjentów - a w szczególności małych krecików - tam nie wpuszczano, ale krążyły na ten temat różne legendy, lecz o tym wszystkim krecik mógł tylko rozmyślać i to sam na sam.

W związku z samotnością i przygnębieniem krecik rzekł do siebie: "Jesteś jaki jesteś, kreciku, nie czekaj na jutro i uciekaj z tego przeklętego miejsca, dopóki słońce jeszcze świeci, a kwiatuszki kwitną kwietnie, bo historie, których nie było, ani rozlane łzy, nic tu nie zmienią". Ostatniej części już do końca nie zrozumiała, ale brzmiało to tak wzniośle i poetycko, że szybko przystąpiła do działania. Odnalazła lekarzy, zgodziła się z ich opinią i przyjęła ich wersję wydarzeń, według których była ona sierotką, a pamięć straciła wskutek szoku posierocego. To był główny powód dla którego tak długo wypierała się lekarskiej ekspertyzy. Nigdy nie marzyła o zostaniu sierotą, a to spadło na nią tak nagle, nawet nie wiedziała kiedy, była zszokowana, ale nie aż tak, by stracić pamięć po raz wtóry. Całe to traumatyczne przeżycie osładzała tylko jedna rzecz: spadkowa renta, która, jak się później okazało, przysługiwała krecikowi na długie lata. Protestować nie było sensu, pozostało zabrać manatki, wrócić do domku i opłakiwać stratę rodzicieli, których nie pamiętała, tak więc sam akt opłakiwania był z góry spisany na niepowodzenie.

Bystrzy czytelnicy z pewnością wyczuli w tej historii nieścisłość, bo spadkowe renty nigdy nie czekają na tych, którzy nic o nich nie wiedzą, a już z pewnością nie będą czekać na tych co zapomnieli nie tylko o spadku, ale i o wszystkim innym. Każdy wie, że w takich przypadkach pieniądze ulatniają się dość szybko. Jak to się więc stało, że krecik nie miał problemów z uzyskaniem renty? Co więcej, wszystko odbyło się szybko, bez ciągnących się latami formalności i spraw sądowych. Czy to możliwe? Nie! Ktoś musiał maczać w tym swoje paluchy, ale któż to mógł być? Rety, krety, ale zagadka-bezgatka!

11 komentarzy:

cuci-ruci pisze...

Ooooola, to Ty, ukryta fanko? :D (tu se bazgrnę, bo nikt już nie będzie czytał komentarzy do poprzeniego odcinka).

Za bardzo to ta akcja się nie posunęła naprzód, ech.

ledzio pisze...

Jeju, jeju, co raz bardziej mnie wciąga ta powieść:D Trza to będzie potem opublikować jako książkę:P

Yom pisze...

1 - najlepsze powieści tym się właśnie charekteryzyjom, że nic się w nich nie dzieje :)

2 - ledzik, opamiętaj się, zachowaj ochy i achy na część ledzikową ;)

ledzio pisze...

A za ile nastąpi ta część ledzikowa? Bo już się niecierpliwie!

SG pisze...

Ach, jej zdemaskowano mnie :P Normalnie robię się znana :P

To co, że się akcja za daleko nie posunęła, ważne że w końcu się doczekaliśmy kontynuacji! Jak tak dalej pójdzie, to zamęczymy Yoma i nie nadąży za popytem na Krecią opowieść :D

cuci-ruci pisze...

O, przypomniało mi się, tytuł miał się zmienić. Albo mi się to przyśniło.

Ja chyba wolę te słabsze powieści.

Yom pisze...

1. ledzikowa część jest niby blisko, ale systko się tak rozciąga jak, wiem co, ale nie napiszę tutaj

2. kiedy ja mojej własnej fanki nie rozpoznałem, a kret rozpoznał, fstyd ;(

3. tytuł jest dobry, pfe! krety pewno wolą bajki dla dzieci, pfe, pfe, pfe (bajki królicze być)

cuci-ruci pisze...

nie rozpoznałeś na własne życzenie, no nie Ola? ;] (co Ty masz na tym avatarze? O_o)

dla dzieci rzeczywiście lepsze, przynajmniej oczu nie trzeba zamykać i omijać coniektórych fragmentów

SG pisze...

Na własne, na własne. Nie rozpoznałeś, bo mnie wcześniej nie znałeś :P A trzeba było wtedy w chińczyka z nami zagrać :P

A co do avatara, to szczerze mówiąc, nie wiem. Kiedyś znalazłam i mi się spodobał, włochaty, rozwrzeszczany stfur :D

Yom pisze...

acha! ja nie chińczyk, bubu-mubu, ja!

to wygląda jak rozdziabany kot

kreeeet, które fragmenty były tak straszne, że musiałaś je omijać? przyznaj się

cuci-ruci pisze...

to bardziej wygląda jak rozdziawiony ferbi ;).

fragment o uspołecznianiu, boję się ;(