6 marca 2007

Country pogadanki, part II - Steve Earle

Wcale nie zapomniałem o mojej country-krucjacie, ale nie można zwierzątek zbytnio zamęczać, stąd przerwy i urozmaicenia. Poza tym Neil Young jest bardzo, ale to bardzo country - o tym innym razem.

"In the strictest sense, Steve Earle isn't a country artist, he's a roots rocker." -allmusic
To bardzo trafne zdanie jest.
Pan Earle zaczynał karierę jako songwriter w Nashville (pisał dla innych), więc jest w dużo większym stopniu częścią klasycznej sceny country, niż rockowe Uncle Tupelo. To niekoniecznie było dobre dla niego, bo bardzo szybko, a właściwie od razu, wyszedł poza granice nashville-country.

Debiutował dość późno, gdy miał 31 lat. Zaczął z wysokiego pułapu, bo wydany w 1986 Guitar Town, otrzymał bardzo dobrze przyjęcie i dziś jest nawet na liście 500 albumów wszechczasów Rolling Stone'a. Co prawda pod koniec tej listy, ale zawsze coś. Muzyka jest jeszcze mocno osadzona w country, ale to w przyszłości się zmieni. Klip:


Na trzecim albumie Copperhead Road (1988) jest już dużo więcej rockowych zagrywek... roots-rockowych ;)
Hit z tego albumu:

Na następnym: The Hard Way (1990), było już za mało country, żeby środowisko Nashville mogło go zaakceptować. Klipu nie ma, ale na albumie znajduje się wzruszający Billy Austin, to ballada o karze śmierci, chlip, chlip ;(

W tym samym czasie pan Earle był już uzależniony, zapewne od wszystkiego od czego można się było uzależnić. Problemy z koncertami, wytwórnią, żonami (łącznie pięć) i prawem. Aresztowany za posiadanie narkotyków i zdaje się napaść na policjanta. Trochę odsiedział, ale większość czasu spędził na odwyku...
Jak się oczyścił i uporządkował życie, wrócił do muzyki. Były obawy że 'na czysto' nic mu nie wyjdzie. Niepotrzebnie.

Train A Comin' (1995), to akustyczny i milusi album.
Tutaj kawałek wykonany live z Emmylou Harris, która także nagrała go na swoim Wrecking Ball. (Emmylou Harris tańcuje tak:)


Po akustycznym wyciszeniu, wrócił do elektrycznego brzmienia i nagrał prawdopodobnie swój najlepszy album: I Feel Alright (1996). Na pewno najbardziej hitowy, najbombastyczniejszy i najodpowiedniejszy na początek, uff.
Klipu nie ma, ale jest promo, trochę gatki-szmatki, a w tle (i nie tylko) parę kawałków z płyty. Poza tym można obejrzeć jak mówi i pali jak lokomotywa (dosłownie):

Następny album: El Corazon (1997), też był dobry, ale nie aż tak.

Dalej w telegraficznym skrócie:
Po krótkiej przerwie nagrał coś, co można nazwać psychodelic-country: Transcendental Blues (2000), potem reakcja na ataki 11/09/2001: Jerusalem (2002) i na wybory prezydenckie: Revolution Starts Now (2004). Krótko pisząc, coraz bardziej zagłębiał się w amerykańskie problemy i politykę.

To Dobre i lubiane albumy (szczególnie pierwszy z nich), ale jakoś mało królicze. Może przy innym podejściu uznam je za najlepsze. Dziś najkróliczniejsymi są:
1. I Feel Alright
2. Guitar Town
2. The Hard Way
4. Train A Comin'
5. El Corazon


W następnej country pogadance może znajdzie się miejsce dla idola Steve'a:
"Townes Van Zandt is the best songwriter in the whole world and I'll stand on Bob Dylan's coffee table in my cowboy boots and say that." - Steve Earle
...
"I've met Bob Dylan and his bodyguards, and I don't think Steve could get anywhere near his coffee table." - Townes Van Zandt.

Brak komentarzy: