9 marca 2007

Red House Painters (Mark Kozelek)

Widzę że nikogo nie interesują moje country-stonsowe krucjaty, ale się nie poddam, wrrr. A gdy się poddam to was zjem, chrupu-chrupu.
Dziś z innej beczki, a beczka jest dość krecia.

Red House Painters is an alternative rock group formed in 1989 in San Francisco by singer/songwriter Mark Kozelek. They are described, along with American Music Club, as one of the lynchpins of the slowcore movement in alternative rock.
- wikipedia

I już wiecie o co chodzi, a ja pisać nie muszę. Choć trzeba dodać, że głównym przedstawicielem slowcorowatości jest niewątpliwie Low, a Red House Painters leży dokładnie pomiędzy AMC a Low. Nie ma country-zagrywek w stylu AMC, ale za to nie jest aż tak nieruchawy jak Low. Poza tym jest równie smutny (czyt. kreci).

Z AMC jest więcej pozamuzycznych skojarzeń: oba zespoły można praktycznie uznać za solo dokonania: AMC to Mark Eitzel, RHP - Mark Kozelek. Eitzel notorycznie miał alkoholowe problemy, a Kozelek, hmm, jeśli wierzyć allmusikowi: "Kozelek (...) was addicted to drugs by the age of ten before entering rehab a few years later.", ma równie ciekawy życiorys.

Dyskografię można (od biedy) podzielić na dwie fazy. Pierwsza to większy dół i uboższe aranżacje (debiut to taśmy demo wydane i ożywione przez 4AD). Druga faza rzuca więcej optymizmu, a samo brzmienie jest w nieznacznym stopniu bliżej alt-rockowego, gitarowego dźwięku.

Powszechnie za lepsze uważa się pierwsze płyty, a szczególnie debiut: Down Colorful Hill (1992). Zawiera on tylko 6 utworów, więc łatwo się połapać. Druga płyta jest w zasadzie podwójna (2 płyty wydane oddzielnie). Obie bez tytułu (tzw self/titled) przy czym pierwszą-lepszą oznacza się dopiskiem Rollercoaster (1993). Druga (Bridge) to w zasadzie niedobitki tej samej sesji nagraniowej.

Potem jest owa nieznaczna zmiana stylu: Ocean Beach (1995) i Songs for a Blue Guitar (1996). Na koniec mamy mniej udany i wydany z opóźnieniem Old Ramon (2001).

W międzyczasie Kozelek przeszedł na działalność solo i zaczął strzelać sobie samobuje. Szybko wydał dwie płyty, które większości składają się z coverów AC/DC (jedna w całości)! Oczywiście zupełnie nie brzmią one jak mocarne AC/DC, tylko jak jęczący w bólach Kozelek, khy khy. (wcześniej także nagrywał covery, m.in Yes/McCartney, ale nie w takich ilościach. Swoją drogą kompozycja ex-beatlesa nie brzmi ani jak McCartney, ani jak Kozelek, tylko jak Cortez the Killer).

Gdy znudziło mu się granie solo założył kolejny zespół: Sun Kil Moon i wydał udany, i dobrze przyjęty album Ghosts of the Great Highway (2003), a następne strzelił sobie kolejnego samobója, w postaci płyty z coverami Modest Mouse. Samobój poważniejszy, bo krytycy alt-rockowi mogli mu darować przeróbki AC/DC - nie ich działka, ale Modest Mouse już nie darują.

Najkróliczniejsze, a zarazem najlepsza kolejność poznawania:
1. Down Colorful Hill
2. Ocean Beach
3. Red House Painters (Rollercoaster)
4. Songs for a Blue Guitar
5. Ghosts of the Great Highway

Poniżej jedyny sensowy klip jaki znalazłem (z filmu: Kocha... Nie kocha!). To z drugiej fazy, ale uśredniając, tak brzmi wszystko co nagrał (covery AC/DC też!)

3 komentarze:

cuci-ruci pisze...

Porównanie do AMC mnie nie przekonuje, ale do Low jak najbardziej ;). Mam na liście pierwszy album RHP, jak znajdę, będę miała czego słuchać, jupi!

Yom pisze...

ja nie wiem jak to możliwe że lubiąc GLB i inne takie nie lubisz AMC - zresztą kot tak samo.

Ta twoja lista jest już chyba dłuuuuga ;)

cuci-ruci pisze...

Skoro i kot tak mówi, to musi coś w tym być :P.

Było 11, 3 już mam, zostało 8 :D.