30 marca 2007

o muzyce trudnej i ambitnej

Tak, uwielbiam muzykę trudną i ambitną. Bynajmniej nie dlatego, że jest piękna, ani dlatego że jest wzniosła (a jest? Teraz nie, ale za x lat może wzniosłość znów będzie w modzie). Także nie dlatego, że lubię jej słuchać, że mi się podoba, nie, wcale mi się nie podoba, albo i podoba, nie jestem pewien, ale nie jest to ważne, ani w tym momencie, ani w żadnym innym.

Ja po prostu lubię muzykę trudną i ambitną, tj lubię o niej mówić i pisać. Pisać szczególnie, bo w wysławianiu dobry nie jestem, a i prezencja już nie ta. Tak, wolę pisać, choć z drugiej strony, mój styl pisarski też nie jest taki jaki być powinien, a końcowy rezultat zawsze nie taki jakbym chciał. Teraz też mi nie wyjdzie, ale już wiem! Ja najbardziej ze wszystkiego lubię czytać, o muzyce trudnej i ambitnej oczywiście. Tak, to jest to!

Siadam sobie przed komputerkiem (bo trzeba wam wiedzieć, iż oprócz tego, że jestem kulturalny i słucham muzyki ambitnej, to jestem też nowoczesny i nowinki techniczne nie są i obce), otwieram jakąś mądrą, poczytną stronę i chłonę. Nie żebym szukał coś nowego, skądże, to jest zbędne (w końcu jestem już kulturalny, a nie na kulturalnym dorobku), czytam o tym co już znam, np o Stockhausenie. Bardzo dobrze się wtedy czuję. Od razu poprawia mi to humor, ba, nawet cera mi się poprawia, a jaki mądry wtedy jestem! Naprawdę jestem!

Nie myślcie sobie, że czytam dosłownie o Stockhausenie, nie, to tylko taki symbol. Nic przecież z twórczości tego pana nie słyszałem (a może i słyszałem), on już jest przeżytkiem w moich wysokich sferach. Rozumiem jednak, że czytają mnie także mniej kulturalni ludzie, więc wymieniając bardziej uczone i zasłużone nazwiska, mogę zostać niezrozumiany. Czasem trzeba się poświęcić i zniżyć do odpowiedniego poziomu, więc pamiętajcie, że to tylko symbol i ja o tym wiem, szczególnie tego drugiego nie zapomnijcie!

Ja wiem co teraz sobie pomyśleliście, że słucham tylko muzyki poważnej. Ha! Bardzo się mylicie i piszę to z niekłamaną radością. Ja słucham bardzo różnej muzyki, tak różnej, że sam nie wiem jaki gatunek lubię najbardziej... ach i znowu się złapałem na tym, że piszę o gatunkach, ale ja przecież takimi podziałami się nie zajmuję. Ja dzielę muzykę na dobrą i złą, dobra to ta której słucham ja - czyli trudna i ambitna - a zła to ta, którą słucha hołota, czyli wy.

Obraziliście się? Acha, to dobrze, bo już zmierzałem do morału, a ten jest zresztą oczywisty: Słuchajcie tylko dobrej muzyki, czyli trudnej i ambitnej, a może za jakiś czas będziecie tak mądrzy i kulturalni, jak mądry i kulturalny jestem ja.

2 komentarze:

ledzio pisze...

Zostałem nazwany hołotą;( Ide sie poskarżyć mamie;(

pieguz pisze...

xD jadles ananaski z puszki? w mojej kulturalnosci rozumiem, ze to taka metafora miala byc. pokazanie w krzywym zwierciadle procesu myslowego wiekszosci ludzi sluchajacych od dluzszego czasu muzyki i posiadajacych jakis wyrobiony gust... no cos w tym jest, tyle, ze jedni uzyja slowa 'holota' a inni tylko poblazliwie sie usmiechna. pytanie ktorzy sa gorsi/lepsi. krzykacze mimo wszystko w jakis sposob dziela sie z innymi swoja wiedza. ten usmiechniety zachowuje ja dla siebie... jej, jesli cie przecenilam i to nei byla metafora, to pseplasam. widocznie mam inny poziom ukulturalnienia :D