3 marca 2007

Cortez the Killer - Neil Young / Built to Spill

Zosiak wcale mnie swoim komentarzem nie pocieszył. To o wiele za mało, jak na moje królicze ambicje. Chyba muszę sam robić za własne fanki (pod innymi nickami). Wiem, wiem, gdybym lepiej pisał to i fanki by się znalazły. Sierot ze mnie, buuuuuu.

OK, skoro opisywanie całej twórczości zespołu jest nudne, a do recenzowania płyt nie będę się zniżał (hihi :P), to pozostaje opisanie czegoś mniejszego: jednego utworku!

Będzie krótko. W wersji oryginalnej Cortez the Killer pojawił się na płycie w roku 1975. Napisał go Neil Young, a płyta ma na imię Zuma. Piosnka jest epicka, względnie długa (7-10min), bujana i dość prosta. Dziś to już klasyk, choć klasyk bardziej amerykański czy alt-rockowy. Nie sądzę żeby u nas był przesadnie znany.
Wg wikipedii, utwór jest na 321 miejscu piosenek wszechczasów rankingu Rolling Stone'a (magazyn, nie zespół ;P) - niezbyt wysokie miejsce, nie ma się czym chwalić. Historyczny tekst jest poddawany dyskusji, ale nie będę się wdawał w rozmowy o wydarzeniach sprzed 500lat.
Neil nagrał corteza w paru wersjach 'live'. W 1979 znalazł się na live rust (CD) i Rust Never Sleeps (Video), i tę można obejrzeć w bardzo dobrej wersji dźwiękowej na youtubie:


w 1991 na kolejnym albumie live: Weld, też do obejrzenia (tuba dobra być!)


Nagrywali ją tez inni, choć jak na taki klasyk, coverów nie jest przesadnie dużo. Najbardziej znanym jest wykonanie Dave Matthews Band (2003?)


Jednak najbardziej króliczą wersję zrobili panowie z Built To Spill i umieścili na swoim albumie Live (2000). To jest właśnie główny powód tego pościdła. Poprzednich wersji nie musiałem opisywać, tuba mnię wyręczyła. Teraz nie ma tak dobrze.

Wersja Built to spill w połowie nie odbiega od oryginału, ba - jest jego dość wiernym odwzorowaniem. Wokal jest bardziej youngowy niż ten, który sam Young wygenerował na swoich live'ach. Co w tym wypadku jest zaskoczeniem, bo Doug Martsch do wybitnych wokalistów nie należy. Podrabiane Neila Younga idzie mu za to wybornie :)

Lecz genialność tej wersji nie leży ani w jej poprawnym wykonaniu, ani w niezłych wokalizach. Królicze jest to, że nie kończy się na odegraniu oryginału w jakiejś tam wariacji, a jego rozwinięciu. Tam gdzie pierwowzór się kończy, wersja built-spillowa dopiero się zaczyna i z coveru robi się porządny builtspillowy jam, czyli jam najlepszejszy z najlepszych, bo ten zespół gruszek w popiele nie zasypywał, tylko zdążył wcześniej nagrać parę klasycznych płyt. Gitarzyć potrafią że hej!

Ech, nie będę przechodził w egzaltowany styl, nie potrafię, nie lubię - a i muzyka na to nie pozwala. Bo mimo tego że jest emocjonalna, to nie są to gitarowe palcóweczki w stylu dawnych hardrockowych herosów (tudzież pozerów). To rock oparty na dźwięku, czyli nie melodia, ale sound & texture (w wersji angielskiej brzmi lepiej) - inny wymiar, totalna gitarowa transcendecja. Cortezowy rytm buja przez całe 20minut (sekcja rytmiczna musiała się nudzić), a gitary wycinają rozsadzające głowę dźwiękowe konstrukcje, och i ach.
Cudo. I jeśli króliczka spytać, jest to jeden z najlepszych utworów jakie króliczek kiedykolwiek słyszał w swoim krótkim życiu.

mama!

5 komentarzy:

cuci-ruci pisze...

oooo więc to takie coś jest. Bardzo mi się podoba ta wersja z pierwszego linka ;). W ostatnim jakoś wokal mi do całości nie pasuje.

Na lastefemie się spytałam o to, bo mnie tytuł zaciekawił, nie wiedziałam, że w tym samym czasie opisujesz piosenkę na blogu :D. yeeeeeeee

Michał Wieczorek pisze...

lubie neila younga bardzo.

pieguz pisze...

jej, krolik, nareszcie cos normalnego zapodales ;] (hrhr, nie wiem czy to komplement)

i jestem taczd, ze wspominasz ma skromna osobe w prawie kazdym kroliczym poscie, bede slawna :D

Yom pisze...

cały czas normalności zapodaję, co ja poradzę że wy samych nienormalności słuchacie i nie lubicie country, foch!

a sławna może i będziesz, ale jako kot-terrorysta-perwersant. Nie wiem czy to cię cieszy, jeśli tak, to bardzo mi miło :P

pieguz pisze...

no nie wiem czy the knife to normalnosc, ale to sobie na pewno obadam, jak bede robic przerwe w postrockowaniu ;)

'a sławna może i będziesz, ale jako kot-terrorysta-perwersant. Nie wiem czy to cię cieszy, jeśli tak, to bardzo mi miło :P'
mnie rowniez bardzo milo, zupelnie mi nie przeszkadza terrorysta-perwersant, trudno zaprzeczac czemus co lezy w kociej naturze ;]