24 lipca 2007

Krecia opowieść - I

Był późny wieczór, mały krecik, czyli pełnoletnia już dzieffczynka zabierał(a) się do swojego pamiętniczka. Oczęta miała podkrążone, a z ust toczyła się... nie, to tylko ślina - tak się biedactwo zamyśliło, że zupełnie zapomniała o regułach dobrego zachowania się przy pamiętniczku. Szanowała go przecież, choć go nie znała, ale tyle myśli skłębiło się w tej malutkiej głowince, że wybaczymy jej to drobne niedopatrzenie. Była w swojej norce, sama, więc komu nieznaczny nadmiar śliny mógłby przeszkadzać? Teoretycznie nikomu, lecz nie domyślała się, że my wszystko widzimy. Ale co to, krecik nerwowo się obraca, szuka, węszy, coś usłyszał?! Zaniepokojony obciera usteczka obrusikiem, przy czym przygląda mu się badawczo, skąd on-obrusik tutaj się wziął, a ja? Tak dużo myśli, a tylko jedna mała główka! Ale ważniejsze są głosy, kto to jest i co mówi? Tak cicho i niewyraźnie, skąd ten głos i czy naprawdę jest to głos, może tylko złudzenie, choroba?
ciiiiiiiiiiii.....

Porzucając na chwilę naszego głównego bohatera, pragniemy wyjaśnić, że owe tajemnicze szepty nie były zaplanowane. Zatrudniony narrator okazał się niedokształconym gamoniem i nieudacznikiem, nie potrafił poprowadzić narracji w ciszy i przyjaznej dla bohaterów atmosferze. Na szczęście został już zwolniony i zastąpiony. Mamy nadzieję, że nowy narrator lepiej zaspokoi pokładane w nim nadzieje. Z naszej strony możemy tylko szczerze przeprosić czytelników i bohaterów tej opowieści za powstałe niedogodności i obiecać, że więcej się to nie powtórzy.

Szepty ustały, krecik trochę się uspokoił, ale nie przestał rozglądać się po swojej ciasnej norce. Niewiele było tam do oglądania. Już wiemy, że pamiętniczek leżał na stoliczku, a pomiędzy nimi był obrusik, obśliniony. Poza tym krecia norka posiadała niewielkie łóżeczko kreciego rozmiaru i jeden taborecik, na którym obecnie siedział jego właściciel. Ściany były puste, szare, zupełnie nie przystrojone. Jedyne okienko w kreciej norce było tak brudne, że nic nie było przez nie widać.

Krecik wciąż dumał. Kontemplację stoliczka i pamiętniczka już zakończył, teraz zajął się ogólnym krajobrazem swojej norki. Brudne okno bardzo go zaniepokoiło, zawsze wydawało mu się, że jest czyścioszkiem, teraz już nie był taki pewien. Tak samo nie był pewien takich zwrotów jak 'od zawsze'. Wolał inne słowa, 'odkąd pamiętał' pasowałoby mu znacznie lepiej. Pamiętał bowiem bardzo niewiele, tylko to że siedział od jakiegoś czasu przy stoliczku, ale jak długo to trwało i po co tam siedział, tego już nie pamiętał. Wiedział że jest krecikiem, czyli malutką dzieffczynką, ale nie wiedział dlaczego i od kiedy. Miał dziwne uczucie, że wszystko zaczęło się dopiero dwa akapity temu. Niepokoiło go to, lecz po krótkiej chwili kreciej zadumy bardziej prozaiczne problemy wyszły na pierwszy plan. Okazało się bowiem, że krecik jest zbyt słabą istotką, by otworzyć swoje brudne okienko, a tak bardzo chciał zobaczyć co jest na zewnątrz i gdzie się znajduje. Poszukał wzrokiem drzwi i nagle przerażająco go olśniło, jak mógł wcześniej tego nie zauważyć - krecia norka nie miała drzwi!

c.d.c.n

4 komentarze:

cuci-ruci pisze...

rety krety, wiedziałam, że coś wymyślisz, ale żeby powieść w odcinkach? :D

pieguz pisze...

czadowe :D czekam na ciag dalszy. ciekawe, czy pojawia sie inne zwierzaczki, czy to bedzie tylko studium krecika :D

drugi akapit (ten o zwalnianiu narratora lekko przywodzi na mysl poczatek 'Świetego Graala' i czlowieka od napisow z łosiem :P)

cuci-ruci pisze...

jestem za wprowadzeniem innych bohaterów, nie chcę być saaaaamaaaaaaaa

Yom pisze...

no ba, do wyuzdanego romansu potrzebne będą dodatkowe osoby, khy khy, ale coś mi się zdaje, że po ich wprowadzeniu, kret zmieni zdanie :)

a graala w całości nie widziałem, tylko jakieś urywki, ale ftopa, nie? choć teraz to nawet chciałbym zobaczyć. Takie numery z narratorami to jusz klasyka, więc wiem że nie jestem oryginalny ;(